Bóg i wiara...

Bóg jest po to zeby słabi mieli jakies oparcie kiedy wszystko sie wali...

samo sedno Smile

lepiej tego nie mozna ująć

bym przytoczył cytat z bilbli ale nie pamietam go w pełni a sensu nie chce zepsuć bynajmniej ja wierze i jestem z tego dumny! Ponieważ już kilka razy Bóg mi pomógł i to nie mógł byc przypadek Very Happy

dla mnie rzeczy musza byc namacalne.. skoro Tobie cos takiego sie przytrafilo to fajnie...i zazdroszcze..wierzac zycie jest latwiejsze Smile

Ja nie wierze i dla mnie to takie sranie w banie... trzeba po prostu żyć tak żeby potem nie pluc sobie w twarz i sie nie zastanawiać " o mój boże a tego to nie zrobiłem, a szkoda..." i takie te. Generalnie całe życie na pełnej kurwie

można i tak...

można też żyć tak mówiąc sobie rano "To jest pierwszy dzień z reszty Twojego życia ziooom"...

i wziać sie za sniadanie a nie litowac sie nad swoim losem ze kazda sekunda ucieka na zawsze... Wink

wziąć

weź sie chłopaka nie czepiaj

nie czepiam sie chlopaka, tylko błędu

nie wierze w bogow itp. wierze w siebie. wiara w istoty nadprzyrodzone, ktorym oddaje sie czesc to dla mnie strata czasu i energii, a przede wszystkim zachowanie nieuzasadnione niczym innym jak potrzeba wiary w cos wyzszego, cos ponad czlowiekiem, pewnosci, ze nie jest sie samemu i ze to cos otacza wierzacego cylindrem zlocistej poswiaty zapewniajac mu bezpieczenstwo.

poza tym, religijna indoktrynacja rozpoczyna sie od dziecka. maly prowadzany jest do kosciola, uczony modlitw i tego, ze papieza sie kocha i jest to naturalna sprawa. ze daje sie na tace i slucha bzdetow z ambony nijak nie przystajacych do rzeczywistosci.

ale nie mozna zapominac, ze wlasnie ambona jest medium, ktore dociera do porazajacej czesci spoleczenstwa, wiec bzdety te nie wydaje sie przecie bzdetami. wszystko da sie sprzedac w odpowiednim opakowaniu. i wszystkich da sie kupic z latwoscia.

religia katolicka z butami wdziera sie w coraz wiecej stref zycia. to, ze w ogole jest nauczana w szkolach jest szokujace. bo zakladaja, ze wszyscy wyznaja jedynie sluszna religie. absurd. oddzielna sprawa sa nauczajacy. od ksiedza dowiedzialam sie ze moja rola jest rodzenie dzieci. nie wiem, skad to wzial. fakt posiadania macicy nie warunkuje mojego macierzynstwa. macierzynstwo zasadza sie w podwalinach glowy. ale w takie drobiazgi dzieciorobne spoleczenstwo o mentalnosci prowicjonalno ciemnogrodzkiej nie bedzie sie zabawiac.
kolejny njus - ksiadz potzrasal z politowaniem glowa, po czym przylaczyla sie do niego ukladna czesc klasy, gdy wskazujac na dysproporcje rol kobiet i mezczyzn podwazylam swieta regule, ze kobieta i mezczyzna najpierw maja swoja plec ze swoimi rolami, a potem sa czlowiekiem. czlowiek najpierw jest czlowiekiem z tym kim jest, co ma w glowie i jakie posiada umiejetnosci. potem ma plec.
a juz zupelny hicior. ksiadz probowal mi sprzedac [i brzmial jakby zupelnie wierzyl w slusznosc wypowiadanych slow], ze mezczyzna to taki jest, on lubi sobie "polatac, przez okno wyskoczyc" i obowiazki sie go nie trzymaja. ze wzgledu na pokutujace w polskiej mentalnosci owe swiete przekonanie jestem bardzo otwarta na zwiazki kosmopolityczne.

konkludujac - wszelkie objawy religi sa narzedziem kontroli, utrzymania spoleczenstwa w ryzach. ale od tego ma byc panstwo. a tutaj lejce zamordyzmu przejmuje nam plynnie w niczym nie przoszkodzone panstwo w panstwie.

zapraszam do polemiki zawsze i wszedzie.

No trudno się z Tobą nie zgodzić.. co jeszcze można dodać ? że stoję na takim samym stanowisku !

życie na pełnej kurwie to mi sie podoba Very Happy

wierze chamsko wierze.. i póki wierze jest dobrze.. jak zaczynam zapominac to sie wszystko psuje..